Najnowszy film Michela Franco („Opiekun”, „Nowy porządek”) był objawieniem festiwalu w Wenecji. „Sundown” w zaskakujący sposób łączy thriller z love story, gwałtowne zwroty akcji łagodząc czułą melancholią. Opowieść o wakacjach w Acapulco przybierających nieoczekiwany obrót pełna jest narracyjnych zakrętów, za którymi czekają nagłe objawienia, chwile grozy, oszałamiające zachody słońca i radykalne decyzje.

Alice (Charlotte Gainsbourg) i Neil (Tim Roth) spędzają urlop w słynnym meksykańskim kurorcie. Luksusową sielankę przerywa niespodziewany telefon, który zmusi ich do zmiany planów, a w głowie Neila pojawi się pokusa, by całkowicie zmienić swoje życie. Rozgrywający się pomiędzy luksusem i nędzą, przywilejem i jego brakiem, pełnią życia i jego zachodem „Sundown” stawia najważniejsze pytania o to, co naprawdę czyni nas szczęśliwymi. Pieniądze? Miłość? Więzi? A może ich brak?

„Sundown” to kolejne po „Opiekunie” ekranowe spotkanie Michela Franco z Timem Rothem, dla którego to bez wątpienia jedna z najwybitniejszych ról w dorobku. Jego Neil do końca nie zdradza swoich tajemnic, w czym wspiera go reżyser, zwodząc nas i myląc tropy. I o tym także jest „Sundown”: o pozorach, którym chętnie ulegamy, oceniając zamiast dociekać prawdy i zbyt łatwo biorąc piekło za raj.

Media o filmie:

„Sundown” uwiera, szokuje i drażni, ale niełatwo wyrzucić je z pamięci.
FILMWEB

Powiedzieć o Michelu Franco, reżyserze „Sundown”, że jest kontrowersyjny, to jak nie powiedzieć nic.
PEŁNA SALA

„Sundown” przeciwnie do tytułu, jest momentami jak te promienie słońca wbite w nasze gałki oczne.
NA EKRANIE

„Sundown” długo jeszcze po końcowych napisach niepokoi i nie daje o sobie zapomnieć.
Rzeczpospolita

Geniusz „Sundown” polega na tym, jak niewiele nam mówi, jednocześnie trzymając nas w napięciu. Tajemnica sprawia, że trzymamy się każdej chwili, każdej linii, nieważne jak prostej.
Slash Film