Zapraszamy na wystawę
Ewa Kozłowska: Raj
wernisaż: 14 listopada 2025, godz. 18:00
Centrum im. Ludwika Zamenhofa (Białostocki Ośrodek Kultury), ul. Warszawska 19
wstęp wolny
wystawa czynna do 1 lutego 2026
bilet: 8 zł, wernisaż i niedziele – wstęp wolny
Kluczowym elementem niniejszej wystawy jest cykl grafik na podstawie „Raju utraconego” Johna Miltona. Autorka, Ewa Kozłowska, uzupełnia ten cykl innymi pracami, które są spójne stylistycznie oraz bliskie tematycznie głównemu dziełu.
Autorka, będąc osobą młodą, nie zawahała się przed podjęciem tematów ostatecznych i stawianiem fundamentalnych pytań. Cykl „Raju utraconego” buduje na opozycyjnych parach Wiara – Lucyfer; Trumna – Drzewo Życia; Raj – Wojna. Ten układ odniesień rysuje nam przestrzeń poszukiwań duchowych prowadzonych przez tysiąclecia. Co ciekawe jednak, autorka dystansuje się od religijności w notatkach zaznaczając, że wybrała hasła „które można interpretować po świecku, w uniwersalny sposób”. Nie wiem czy Ewa tworzy swoje grafiki z pozycji ateistki, która szuka sposobów przeżywania swojej duchowości poza religijnym kanonem. Może jest wręcz przeciwnie? Może jest osobą religijną, która szuka dialogu z innymi ludźmi, którzy oddalili się od sfery sacrum, ale nie mogą przecież uciec przed takimi elementami ludzkiej egzystencji jak śmierć, istnienie dobra i zła, nadzieja. Jestem jednak przekonana, że spędzając godziny nad niezwykle pracochłonną techniką, z pełną powagą medytowała nad podjętymi tematami. Nie widzę w jej realizacjach ironii ani cynizmu.
„Raj utracony” Johna Miltona, dzieło wydane po raz pierwszy w 1667 roku, był inspiracją dla całej rzeszy wybitnych artystów: Williama Blake’a, Johna Martina, Henry’ego Fuseli, Gustawa Doré i wielu innych. Grafiki ilustrujące to dzieło są częścią biblijnego kanonu przedstawień. Ewa Kozłowska odrzuca niemal całą tę spuściznę. Nie znajdziemy u niej Boga Ojca o obliczu brodatego starca. Nie ma skrzydlatych aniołów. Adam i Ewa nie stoją przy drzewie oplecionym przez węża i nie wychodzą z Raju ze spuszczoną głową. Rezygnacja z tej ikonografii wydaje się logiczną konsekwencją świeckiej interpretacji. Kiedy Kozłowska sięga po obraz ludzkiego oblicza, nie jest on spokrewniony z renesansowymi freskami. Również wizja Lucyfera nie sięga po wyświechtane skojarzenia. Odnoszę wrażenie, że przedstawienia te są zaczerpnięte z jej bezpośredniego otoczenia i przez to uwspółcześniają obrazowanie zastosowane w grafikach. W zaproponowanych przedstawieniach nie znajdziemy również wzniosłego światła, którym posługiwali się do budowania uduchowionej przestrzeni Martin czy Doré. Brakuje też tam studiów ludzkiej cielesności, które stanowią ważny budulec grafik Blake’a. Paradoksalnie to z tym ostatnim twórcą widzę jednak jakąś nić dialogu. Kompozycje Kozłowskiej, również posługują się płytką perspektywą oraz zbudowane są według symetrycznych wzorców. W cyklu „Raju utraconego” widzę jedynie dalekie echo „Opłakiwania zmarłego Chrystusa” Andrea Mantegna w grafice „Trumna”, a to za sprawą zastosowania podobnego zbiegu perspektywicznego. Poza cyklem „Raju utraconego” autorka przedstawia „Pietę”, stanowiącą jedyne odniesienie do tradycyjnego chrześcijańskiego wizerunku.
Nie tylko ikonografia zastosowana w grafikach zdaje się na wskroś współczesna. To samo odnosi się do środków formalnych. Wizja Kozłowskiej zdaje się być mocno ukształtowana przez narzędzia takie jak fotografia czy komputerowe przetwarzanie obrazu. Widzimy tu efekty pokrewne superpozycji fotograficznej, czyli techniki polegającej na naświetlaniu kilku obrazów na jedną powierzchnię w celu uzyskania nowej artystycznej całości. Warstwy obrazu przenikają się, rozpuszczają, przecinają, zwielokrotniają. Stosowane są negatywy oraz glitche, czy błędy specyficzne dla obrazów cyfrowych. Niekiedy Kozłowska używa ciała do budowania obrazów. Nie jest to jednak humanistyczny obraz fizyczności wywiedziony z odrodzeniowej tradycji, ani świetliste, przeobrażone ciało z ikon prawosławnych. Ciała te robią wrażenie wypalonych i płaskich. Jest w nich coś złowieszczego. Kojarzą mi się z Cieniami Hiroszimy, czyli śladami, który pozostawili w mieście mieszkańcy, którzy zginęli w wybuchu bomby atomowej.
„Raj utracony” Miltona spotkał się z krytyką dotyczącą przedstawienia Lucyfera. Upadek szatana otwiera poemat, a sama konstrukcja postaci Lucyfera, zdaniem niektórych, może wzbudzać sympatię. Ta ekspozycja sił ciemności, wpływa na specyficzną aurę całego dzieła. Mam wrażenia, że Ewa Kozłowska ulega nieco temu mrocznemu nastrojowi i ostatecznie wizje zawarte w jej grafikach są dość mroczne. Nawet sięgnięcie do tematów takich jak Nadzieja i Raj nie przełamuje ogólnego wydźwięku całości. Nadzieja jawi się dość efemerycznie spowita chmurami, a Raj widzimy jedynie w odbiciu, a nie w całej jego obfitość. Może jest to nieunikniona konsekwencja przyjęcia świeckiej perspektywy, a może duch naszych czasów, który każe podmienić Piekło na Wojnę.
Aleksandra Czerniawska, artystka
Ewa Kozłowska – magister socjologii, ukończyła także studia licencjackie z grafiki artystycznej w Białymstoku. W swoich pracach stara się łączyć zainteresowania humanistyczne i artystyczne. W centrum jej poszukiwań twórczych jest opowieść i to, jak widz wchodzi z nią w relacje. Uważa, że o wartości sztuki świadczy możliwość jej osobistej interpretacji, dlatego bierze znane motywy i symbole będące częścią kultury, a następnie zamienia je na rzeczy lub miejsca. W ten sposób widz może zobaczyć je na nowo i wpleść w ich historię własne, uwolnione od kontekstu postrzeganie.
Duże znaczenie ma dla niej estetyka wschodniej Europy, ale stara się ją pokazywać w formie pytania – to, co powszechnie znane, zaczyna być postrzegane indywidualnie. Można to rozumieć jako pozbawienie pewnych uniwersalnych motywów świętości, aby uświadomić sobie własną tożsamość i duchowość poprzez swoje opinie i odpowiedzi.
Surrealizm i abstrakcja to jej ulubione inspiracje stylistyczne – pierwsza osadza grafikę artystyczną w wyobraźni, druga dodaje element zagadki i wolności interpretacji. Jeśli sztuka jest drogą i procesem, to chciałaby, by dla odbiorców jej prace były okazją do postoju, możliwością kontemplacji własnego ja i okazją do formułowania ważnych pytań.
Partnerzy wystawy: Sokólski Ośrodek Kultury, Fundacja Jackowski Art
